Tym się dzisiaj dołuję. Kocham tego elektryka miłością wielką.
Dziś D. obchodziłby... hmmm <liczy> trzydzieste pierwsze urodziny. Obiecywałam, że będę odwiedzać jego grób na cmentarzu a od pogrzebu nie byłam ani razu... jutro pójdę, zapalę świeczkę tak z okazji urodzin. Może mu strzelę monolog jakiś?
Ex znów wylądował w szpitalu. Wracał dziś rano po nocnej zmianie z pracy i miał stłuczkę motorem. Nic groźnego, mocno stłuczone kolano i tyle, ale noga w gipsie powyżej kolana żeby usztywnić. Oczywiście troskliwa Weak odgrzała obiadek, zaniosła do pokoju żeby Ex nie wstawał i oszczędzał nogę, a On po dwóch godzinach w domu podniósł się i wyszedł z kolegą w miasto. Ja chyba na prawdę jestem jakaś pojebana!! Pieprzona idiotka!!!! Jestem na siebie wściekła teraz. Zdałam sobie sprawę z tego, że co by się nie stało ja i tak jestem w stanie mu pomóc, przynieść, wynieść, pozamiatać jak ta usługaczka! Przykład z wczoraj: wracam do domu wieczorem, Ex szykuje się do pracy i mówi mi, żebym nie zmywała naczyń bo On to zrobi jutro (wszystkie gary jego po obiedzie) ok, nie ruszam. A dziś? Ex wyszedł a ja z tych nerwów pozmywałam, posprzątałam i ogarnęłam wszystko!!!! Po jaki chuj ja się pytam????? A On pewnie teraz gzi się z tą swoją panienką!! Kurwa!
Pod wielkim znakiem zapytania stoi również spotkanie z M. Mam wrażenie, że z jego strony jednak chęć spotkania się nie była szczera a kiedy teraz zorientował się, że ja mówię poważnie... zaczyna tchórzyć, albo po prostu zaczyna mieć wyrzuty sumienia względem swojej dziewczyny. Sueno spotkanie zaplanowane jest na jedenasty- trzynasty września, ale tak jak piszę, nie wiem czy dojdzie do skutku.
Wszystko zaczyna jebać się koncertowo. Zresztą co ja pieprzę, że 'zaczyna' już dawno się zaczęło jebać, teraz następuje tylko kontynuacja. Zaczynam mieć wyrzuty sumienia względem mojej rodziny. Wczoraj był ślub mojego rodzonego brata, byłam jego świadkową. Uroczystość skromna, tylko cywilny, najbliższa rodzina, rodzice, dziadkowie, rodzeństwo. Później obiad u młodej w domu i tyle. Dlaczego mam wyrzuty? Bo gram przed nimi wszystkimi, udaję, że jest dobrze, że zlewam całą sytuację z Ex. Z uśmiechem na twarzy a tak na prawdę wyję w środku z bólu. Czuję, że nie daję rady a nie potrafię się przed nimi otworzyć. Nie potrafię poprosić o pomoc.
niedziela, 26 sierpnia 2012
wtorek, 21 sierpnia 2012
'It's not a cry that You hear at night. It's not somebody who's seen the light .'
Piosenkę przypomniała mi Ramona, w
uszach non stop od wczoraj.
Zastanawiam się czy ludzka
wytrzymałość ma jakieś granice. Ile człowiek jest w stanie znieść?
Podczas kiedy ja z dnia na dzień
staram się zbierać w sobie, kumulować siły do przeżycia kolejnego dnia ktoś
przychodzi i rzuca mi następne kłody pod nogi.
Cały ranek spędziłam dzisiaj na
chodzeniu po stronach poświęconych samobójstwu. Przeczytałam pełno wpisów
ludzi, których bliskie osoby odebrały sobie życie i jest jedna rzecz, która
mnie strasznie wnerwia. Te ich pieprzone pytania ‘dlaczego?’ Zastanawiam się
czy dla ludzi to jest naprawdę aż tak skomplikowane?
Nie powiadomiłam i zostawmy ten mój wpis
bez komentarza…
Aha, zapomniałabym. Nienawidzę moich pierdolonych emocji, tego, że tak mną targają. Robią ze mną co chcą! Jednocześnie wiem, że bez nich byłabym pusta. Czasem cieszę się, że dzięki nim mogę przezywać piękne momenty. I znów ze skrajności w skrajność, nienawidzę ich i cieszę się, że je mam.
Aha, zapomniałabym. Nienawidzę moich pierdolonych emocji, tego, że tak mną targają. Robią ze mną co chcą! Jednocześnie wiem, że bez nich byłabym pusta. Czasem cieszę się, że dzięki nim mogę przezywać piękne momenty. I znów ze skrajności w skrajność, nienawidzę ich i cieszę się, że je mam.
sobota, 18 sierpnia 2012
Życiowych bredni ciąg dalszy :)
Nie wiem dlaczego tak jest, ale nie mam weny do pisania
kiedy nie dzieje się u mnie nic złego, smutnego, przygnębiającego. Nie czuję
potrzeby pisania kiedy dzieje się coś dobrego, to chyba wynika z tego, że nie
umiem doceniać fajnych rzeczy, nie umiem się nimi dzielić. Ale dobra nie
pieprzę na razie, może później, teraz suche fakty.
Aż muszę się cofnąć do ostatniej notki i komentarzy, żeby
przypomnieć sobie co już wiecie, o czym pisałam a o czym nie :P Zacznę od Ex.
Jakoś na początku tygodnia, któregoś pięknego dnia, godzina 5.30 odpaliłam
kompa, weszłam na fb i pierwsze co zobaczyłam to to, że Ex zmienił status na ‘w
związku z…’ no wiadomo o co chodzi. Oczywiście wlazłam na profil ‘Nowego Słoneczka’
obejrzałam, dowiedziałam się pewnych rzeczy. Pewnie Was samych ciekawość by
zjadła więc napiszę a co! Nowe Słoneczko
mojego Ex jest 5 lat młodsze ode mnie, czyli 9 lat młodsze od samego Ex. Owe
słoneczko posiada również dwu letniego syna. Zaskoczył mnie tym, myślałam,
że nie ujawni ich związku w ten sposób bo i po co? Przecież dla niego fb to
czysta komercja, portal nic nie wnoszący do życia człowieka, w ogóle przecież
żałował, że założył tam konto. Nawet usunął wszystkich znajomych kiedy byliśmy
jeszcze razem, zostawił tylko mnie i jakichś ze dwóch lepszych kolegów na liście
bo jak twierdził ‘nic go to wszystko nie obchodzi, tylko głupie zaproszenia do
gier wysyłają’ a teraz proszę! Czy mnie to zabolało? Może nie sam fakt, bo
przecież wiedziałam, że się z nią spotyka, bardziej chyba zabolało mnie ‘polubienie’
tej zmiany przez niektórych naszych wspólnych znajomych. Drażni mnie to, że
nikt nic nie mówi na temat naszego rozstania, tzn osoby z bliskiego otoczenia,
znajomi z którymi się często widywaliśmy. Może nie chcą się wtrącać? Nie wiem
ale wolałabym znać ich stosunek po tym wszystkim do mojej osoby, czy uważają,
że źle zrobiłam, czy dobrze, czy jest im to obojętne. Musze być uczciwa i
napisać, że są osoby, które właśnie w tym tygodniu się do mnie odezwały po
bardzo długim czasie milczenia. No wiadomo jak jest, ludzie nie mają czasu, są
zabiegani, kontakty się rozluźniają itd. Napisała do mnie koleżanka z którą
poznał mnie Ex jak tylko zaczęliśmy się spotykać. W tamtym czasie jej mąż i Ex
byli najlepszymi przyjaciółmi a w sumie my też się zaprzyjaźniłyśmy. Parę razy
byliśmy razem na wakacjach, wspólne grille, imprezy. Od jakichś 4 lat kontakt
się urwał, no jakoś tak wyszło w sumie z niczyjej winy, ale do sedna! W.
zapytała się mnie co się z nami stało? Że jak to, przecież byliśmy razem prawie
tyle co ona ze swoim mężem itd. Odpisałam jej szczerze, napisałam wszystko co
się wydarzyło, jak było między mną a Ex i ku mojemu totalnemu zaskoczeniu,
napisała mi, że czuła, że tak to było właśnie, że mam rację z tym, że kiedy się
kogoś kocha to się o niego walczy. Napisała, że ona wraz z mężem i jeszcze inne
osoby z tamtego otoczenia rozmawiali na nasz temat i wszyscy są ze mną.
Napisała, że może sobie tylko próbować wyobrazić jak się teraz czuję i
współczuje mi, że jest w szoku i myśli, że Ex się opamięta, ale ja już wtedy
nie powinnam go przyjmować z powrotem. Ja wiem, że Ex nawet gdyby chciał teraz
do mnie wrócić to nikomu się do tego nie przyzna, jego duma została zraniona,
jego EGO zbyt mocno nadszarpnięte a poza tym on przecież ma swój honor, nie
będzie za mną latał- tekst, który powtarzał do znudzenia od zawsze. Kurde,
czuję, że ‘gadam’ jak potłuczona :| Później napisała do mnie jeszcze jedna
koleżanka a następna odważyła się i zadzwoniła. Pogadałam z obydwiema tak jak z
W. szczerze i od serca, okazało się, że one też rozumieją całą sytuację, nie
oceniają mnie, tylko wspierają. Nie jesteście w stanie sobie wyobrazić jak
bardzo mnie to zaskoczyło, to takie miłe uczucie, takie rzeczy właśnie sprawiają,
że dni zaczynają stawać się trochę jaśniejsze. Fakt jest jednak taki, że
tamtego dnia, moja wizyta na fb wytrąciła mnie w i tak zachwianej równowagi,
popsuło mi to humor na cały dzień. Pojawiły się świeczki w oczach ale płaczu
jako takiego nie było bo…
No właśnie i tutaj przejdziemy do tematu M. :) W komentarzu
którymś do Mary pisałam, że list został wysłany. M. wrócił, przeczytał i
napisał. Napisał a ja siedziałam przed kompem w pracy i bałam się otworzyć
mrygające okienko gg. Serce waliło mi tak, że miałam wrażenie, że całe miasto
je słyszy. To jest takie dziwne uczucie, ekscytacja sprawia, że uśmiech sam
wkrada się na twarz i tak było. Odetchnęłam głęboko, żeby nabrać odwagi ale
chyba też po to żeby się z deczka uspokoić i otworzyłam wiadomość :D Zareagował
pozytywnie, ucieszył się, że napisałam, stwierdził, że i tak był pewny że
prędzej czy później byśmy się do siebie odezwali. Pogadaliśmy trochę, On
napisał co u Niego ja napisałam pobieżnie co u mnie, oczywiście ŻADNYCH
szczegółów. No i tak sobie gadaliśmy przez te parę dni od czasu do czasu w
sumie o pierdołach, kiedy któregoś pięknego dnia się Go zapytałam czy się w
końcu spotkamy a on się zgodził i tak wyszło, że za niecały miesiąc jadę na
spotkanie z M. Ciekawa jestem Waszej reakcji na tą nowinę. Mary? Sueno? Moniki
reakcję już znam, kazała mi jechać i bawić się dobrze :* :D Taki mam zamiar,
nie macie pojęcia jak bardzo nie mogę się doczekać dnia wyjazdu. Oczywiście sam
fakt spotkania jest bardzo hmm nakręcający, ale ja nie mogę się doczekać po
prostu tego, że stąd wyjadę. Nie będę musiała patrzeć na Ex przez trzy dni!
Odetnę się całkowicie od tego bagna, przyrzekam sobie nawet przez minutę nie myśleć
o tym co tu zostawiam. Chcę tam pojechać i wyłączyć się, nie martwić w końcu
chociaż przez ten krótki czas. Miałam zamiar nawet wyłączyć telefon, żeby
przypadkiem Ex do mnie nie zadzwonił z jakąś pierdołą jak to mu się teraz
zdarza, ale nie mogę tak zrobić. Ojciec wie, że wyjeżdżam sama, daleko w
Polskę, pewnie będzie się martwił i dzwonił więc tel zostanie włączony, poza
tym muszę mieć kontakt z Moniką, bo komu będę się ekscytować całym tym
spotkaniem? Przecież nie M. :P Musze się przyznać szczerze i bez bicia, że już
żyję tym wyjazdem! On sprawia, że chodzę od rana z uśmiechem na gębie, dużo
mniej myślę o całej sytuacji z Ex. O tym co będzie dalej, że sytuacja się nie
rozwiązuje, kupca na mieszkanie nie ma i jest co raz gorzej, nie myślę o tym co
będzie jak wrócę, teraz liczy się tylko przyszła sobota, ślub bliskiej mi osoby
a później już tylko odliczanie i wyjazd :D M. chciał żebym napisała mu jak
sobie wyobrażam nasze spotkanie ale ja nie chcę o tym myśleć, nie chcę robić
sobie w głowie żadnych projekcji (chociaż nie powiem, żeby się nie zdarzyło :D)
wolę zdać się na spontan, co będzie to będzie. To, że nie wyobrażam sobie jak
to będzie, nie oznacza, że nie myślę o tym jaki jest M. jak zareaguje gdy mnie
zobaczy, jedną rzecz wiem, wiem jak ja zareaguję, wiem co zrobię kiedy Go
zobaczę. Ale Wam nie powiem :P HA! Może jak wrócę to opiszę cały ten wyjazd?
Zapytam M. czy będzie miał coś przeciwko temu jeśli nie to dostaniecie całą
relację jeśli chcecie oczywiście :D Podejrzewam tylko, że M. będzie chciał
dostać adres bloga, na pewno będzie chciał, bo już chce :P W liście do Niego
wspomniałam o tym blogu i o tym, że pojawił się tutaj no i już chciał adres,
włazić tu i czytać. O nie! Nie ma opcji! Chyba nie chciałabym żeby to wszystko
przeczytał :| tzn. miałam mówić to co myślę, to co czuję i robię to tutaj, ale
czy byłabym w stanie powtórzyć mu to wszystko w realu? Teraz tak się nad tym
zastanawiam, że… chyba tak. Pamiętacie pierwszy wpis dotyczący M.? To jak Wam
przedstawiłam jego osobę i uczucia moje z Nim związane kiedyś i dziś? Ten
fragment pokazałam ostatnio Robertowi- Echelonowemu bratu i stwierdził, że
cudownie to opisałam. Tak myślę, co mogłoby się stać gdybym powiedziała to
wszystko M.? Jedyne co to mógłby być zaskoczony, może moja szczerość mogłaby Go
trochę przytłoczyć? Przestraszyć może? Napisałam mu, że kiedy się spotkamy to
będę chciała z Nim rozmawiać, szczerze i o WSZYSTKIM. Powiedział, że mu się
taka wizja podoba, więc może i adres bloga pozna? Jeśli sama powiem mu wszystko
to co tutaj już jest napisane to co za problem. Tak, będziemy rozmawiać o
wszystkim, w tym również o jego obecnej dziewczynie :P Wiecie chyba, że M. jest
w związku, pisałam o tym kiedyś, Wspomniałam o tym podczas naszej ostatniej
pisaniny na gadu, że o Jego dziewczynie też będę chciała rozmawiać i chyba się
wkurzył, tzn. na pewno to podejrzewał, bo to przecież logiczne. Może się
przestraszył trudnych pytań? Może myśli, że mam w stosunku do Niego jakieś
wielkie oczekiwania, którym będzie zmuszony sprostać. A przecież nie mam, nic
od Niego nie chcę więcej, niż szczerość. Z ręką na sercu przyznaję, że całe to spotkanie z M. i w ogóle rozmowy z Nim pomagają mi nie myśleć o gównie w którym tkwię. Jak mnie łapie dołek, zaczynam myśleć o wyjeździe i się uśmiecham :)
Kończąc temat M. mam do Was prośbę. Napiszcie co myślicie,
podejrzewacie jak to się może skończyć? To moje spotkanie z M.? Ja wiem, że nie
znacie mnie aż tak dobrze, nie znacie moich relacji z M. a Jego to już w ogóle
nie znacie ale może uda Wam się przewidzieć coś co się wydarzy. Myślę, że to
może być fajne doświadczenie, Wy napiszecie swoje domysły a ja je zweryfikuję i
zobaczymy co wyjdzie :D
Teraz wrócę do początku notki, jak widać trochę pozytywnych
wydarzeń u mnie i to jest dziwne, że nie umiem o tym pisać :| Kiedy dzieje się
coś złego, mam jakieś doły, załamki, histerie to piszę bez problemu, wena jest
i wszystko a kiedy jest tak jak teraz, że umysł jaśniejszy, pozytywne sprawy do
opisania to ja nawet nie wiem jak zabrać się do napisania czegokolwiek. Nawet
Wasze blogi zaniedbałam, co prawda wchodzę i czytam raczej na bieżąco ale z komentarzami
już gorzej… Tak więc Mary- jeśli się nie odzywam, nie piszę, nie ma mnie to znak,
że jest raczej lepiej niż gorzej. Jak by się źle działo to już dawno bym coś
naskrobała, najęczała się za wszystkie czasy. Chyba lubię się użalać :P
Wymęczona ta notka, ale trochę faktów do przedstawienia się
uzbierało więc napisałam. Poza tym to nie jest opowiadanie które musi być
spójne, miłe dla oka, łatwe i przyjemne. To moje życiowe brednie, blog dla
mojego użytku więc co ja się przejmuję :D
Pozdrawiam gorąco tych co tu zaglądają :* Buziaki dla Was,
mam nadzieję, że następna notka pojawi się szybciej i będzie o wiele ‘mądrzejsza’
od tego co na górze ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)