sobota, 18 sierpnia 2012

Życiowych bredni ciąg dalszy :)


Nie wiem dlaczego tak jest, ale nie mam weny do pisania kiedy nie dzieje się u mnie nic złego, smutnego, przygnębiającego. Nie czuję potrzeby pisania kiedy dzieje się coś dobrego, to chyba wynika z tego, że nie umiem doceniać fajnych rzeczy, nie umiem się nimi dzielić. Ale dobra nie pieprzę na razie, może później, teraz suche fakty.

Aż muszę się cofnąć do ostatniej notki i komentarzy, żeby przypomnieć sobie co już wiecie, o czym pisałam a o czym nie :P Zacznę od Ex. Jakoś na początku tygodnia, któregoś pięknego dnia, godzina 5.30 odpaliłam kompa, weszłam na fb i pierwsze co zobaczyłam to to, że Ex zmienił status na ‘w związku z…’ no wiadomo o co chodzi. Oczywiście wlazłam na profil ‘Nowego Słoneczka’ obejrzałam, dowiedziałam się pewnych rzeczy. Pewnie Was samych ciekawość by zjadła  więc napiszę a co! Nowe Słoneczko mojego Ex jest 5 lat młodsze ode mnie, czyli 9 lat młodsze od samego Ex. Owe słoneczko posiada również dwu letniego syna. Zaskoczył mnie tym, myślałam, że nie ujawni ich związku w ten sposób bo i po co? Przecież dla niego fb to czysta komercja, portal nic nie wnoszący do życia człowieka, w ogóle przecież żałował, że założył tam konto. Nawet usunął wszystkich znajomych kiedy byliśmy jeszcze razem, zostawił tylko mnie i jakichś ze dwóch lepszych kolegów na liście bo jak twierdził ‘nic go to wszystko nie obchodzi, tylko głupie zaproszenia do gier wysyłają’ a teraz proszę! Czy mnie to zabolało? Może nie sam fakt, bo przecież wiedziałam, że się z nią spotyka, bardziej chyba zabolało mnie ‘polubienie’ tej zmiany przez niektórych naszych wspólnych znajomych. Drażni mnie to, że nikt nic nie mówi na temat naszego rozstania, tzn osoby z bliskiego otoczenia, znajomi z którymi się często widywaliśmy. Może nie chcą się wtrącać? Nie wiem ale wolałabym znać ich stosunek po tym wszystkim do mojej osoby, czy uważają, że źle zrobiłam, czy dobrze, czy jest im to obojętne. Musze być uczciwa i napisać, że są osoby, które właśnie w tym tygodniu się do mnie odezwały po bardzo długim czasie milczenia. No wiadomo jak jest, ludzie nie mają czasu, są zabiegani, kontakty się rozluźniają itd. Napisała do mnie koleżanka z którą poznał mnie Ex jak tylko zaczęliśmy się spotykać. W tamtym czasie jej mąż i Ex byli najlepszymi przyjaciółmi a w sumie my też się zaprzyjaźniłyśmy. Parę razy byliśmy razem na wakacjach, wspólne grille, imprezy. Od jakichś 4 lat kontakt się urwał, no jakoś tak wyszło w sumie z niczyjej winy, ale do sedna! W. zapytała się mnie co się z nami stało? Że jak to, przecież byliśmy razem prawie tyle co ona ze swoim mężem itd. Odpisałam jej szczerze, napisałam wszystko co się wydarzyło, jak było między mną a Ex i ku mojemu totalnemu zaskoczeniu, napisała mi, że czuła, że tak to było właśnie, że mam rację z tym, że kiedy się kogoś kocha to się o niego walczy. Napisała, że ona wraz z mężem i jeszcze inne osoby z tamtego otoczenia rozmawiali na nasz temat i wszyscy są ze mną. Napisała, że może sobie tylko próbować wyobrazić jak się teraz czuję i współczuje mi, że jest w szoku i myśli, że Ex się opamięta, ale ja już wtedy nie powinnam go przyjmować z powrotem. Ja wiem, że Ex nawet gdyby chciał teraz do mnie wrócić to nikomu się do tego nie przyzna, jego duma została zraniona, jego EGO zbyt mocno nadszarpnięte a poza tym on przecież ma swój honor, nie będzie za mną latał- tekst, który powtarzał do znudzenia od zawsze. Kurde, czuję, że ‘gadam’ jak potłuczona :| Później napisała do mnie jeszcze jedna koleżanka a następna odważyła się i zadzwoniła. Pogadałam z obydwiema tak jak z W. szczerze i od serca, okazało się, że one też rozumieją całą sytuację, nie oceniają mnie, tylko wspierają. Nie jesteście w stanie sobie wyobrazić jak bardzo mnie to zaskoczyło, to takie miłe uczucie, takie rzeczy właśnie sprawiają, że dni zaczynają stawać się trochę jaśniejsze. Fakt jest jednak taki, że tamtego dnia, moja wizyta na fb wytrąciła mnie w i tak zachwianej równowagi, popsuło mi to humor na cały dzień. Pojawiły się świeczki w oczach ale płaczu jako takiego nie było bo…

No właśnie i tutaj przejdziemy do tematu M. :) W komentarzu którymś do Mary pisałam, że list został wysłany. M. wrócił, przeczytał i napisał. Napisał a ja siedziałam przed kompem w pracy i bałam się otworzyć mrygające okienko gg. Serce waliło mi tak, że miałam wrażenie, że całe miasto je słyszy. To jest takie dziwne uczucie, ekscytacja sprawia, że uśmiech sam wkrada się na twarz i tak było. Odetchnęłam głęboko, żeby nabrać odwagi ale chyba też po to żeby się z deczka uspokoić i otworzyłam wiadomość :D Zareagował pozytywnie, ucieszył się, że napisałam, stwierdził, że i tak był pewny że prędzej czy później byśmy się do siebie odezwali. Pogadaliśmy trochę, On napisał co u Niego ja napisałam pobieżnie co u mnie, oczywiście ŻADNYCH szczegółów. No i tak sobie gadaliśmy przez te parę dni od czasu do czasu w sumie o pierdołach, kiedy któregoś pięknego dnia się Go zapytałam czy się w końcu spotkamy a on się zgodził i tak wyszło, że za niecały miesiąc jadę na spotkanie z M. Ciekawa jestem Waszej reakcji na tą nowinę. Mary? Sueno? Moniki reakcję już znam, kazała mi jechać i bawić się dobrze :* :D Taki mam zamiar, nie macie pojęcia jak bardzo nie mogę się doczekać dnia wyjazdu. Oczywiście sam fakt spotkania jest bardzo hmm nakręcający, ale ja nie mogę się doczekać po prostu tego, że stąd wyjadę. Nie będę musiała patrzeć na Ex przez trzy dni! Odetnę się całkowicie od tego bagna, przyrzekam sobie nawet przez minutę nie myśleć o tym co tu zostawiam. Chcę tam pojechać i wyłączyć się, nie martwić w końcu chociaż przez ten krótki czas. Miałam zamiar nawet wyłączyć telefon, żeby przypadkiem Ex do mnie nie zadzwonił z jakąś pierdołą jak to mu się teraz zdarza, ale nie mogę tak zrobić. Ojciec wie, że wyjeżdżam sama, daleko w Polskę, pewnie będzie się martwił i dzwonił więc tel zostanie włączony, poza tym muszę mieć kontakt z Moniką, bo komu będę się ekscytować całym tym spotkaniem? Przecież nie M. :P Musze się przyznać szczerze i bez bicia, że już żyję tym wyjazdem! On sprawia, że chodzę od rana z uśmiechem na gębie, dużo mniej myślę o całej sytuacji z Ex. O tym co będzie dalej, że sytuacja się nie rozwiązuje, kupca na mieszkanie nie ma i jest co raz gorzej, nie myślę o tym co będzie jak wrócę, teraz liczy się tylko przyszła sobota, ślub bliskiej mi osoby a później już tylko odliczanie i wyjazd :D M. chciał żebym napisała mu jak sobie wyobrażam nasze spotkanie ale ja nie chcę o tym myśleć, nie chcę robić sobie w głowie żadnych projekcji (chociaż nie powiem, żeby się nie zdarzyło :D) wolę zdać się na spontan, co będzie to będzie. To, że nie wyobrażam sobie jak to będzie, nie oznacza, że nie myślę o tym jaki jest M. jak zareaguje gdy mnie zobaczy, jedną rzecz wiem, wiem jak ja zareaguję, wiem co zrobię kiedy Go zobaczę. Ale Wam nie powiem :P HA! Może jak wrócę to opiszę cały ten wyjazd? Zapytam M. czy będzie miał coś przeciwko temu jeśli nie to dostaniecie całą relację jeśli chcecie oczywiście :D Podejrzewam tylko, że M. będzie chciał dostać adres bloga, na pewno będzie chciał, bo już chce :P W liście do Niego wspomniałam o tym blogu i o tym, że pojawił się tutaj no i już chciał adres, włazić tu i czytać. O nie! Nie ma opcji! Chyba nie chciałabym żeby to wszystko przeczytał :| tzn. miałam mówić to co myślę, to co czuję i robię to tutaj, ale czy byłabym w stanie powtórzyć mu to wszystko w realu? Teraz tak się nad tym zastanawiam, że… chyba tak. Pamiętacie pierwszy wpis dotyczący M.? To jak Wam przedstawiłam jego osobę i uczucia moje z Nim związane kiedyś i dziś? Ten fragment pokazałam ostatnio Robertowi- Echelonowemu bratu i stwierdził, że cudownie to opisałam. Tak myślę, co mogłoby się stać gdybym powiedziała to wszystko M.? Jedyne co to mógłby być zaskoczony, może moja szczerość mogłaby Go trochę przytłoczyć? Przestraszyć może? Napisałam mu, że kiedy się spotkamy to będę chciała z Nim rozmawiać, szczerze i o WSZYSTKIM. Powiedział, że mu się taka wizja podoba, więc może i adres bloga pozna? Jeśli sama powiem mu wszystko to co tutaj już jest napisane to co za problem. Tak, będziemy rozmawiać o wszystkim, w tym również o jego obecnej dziewczynie :P Wiecie chyba, że M. jest w związku, pisałam o tym kiedyś, Wspomniałam o tym podczas naszej ostatniej pisaniny na gadu, że o Jego dziewczynie też będę chciała rozmawiać i chyba się wkurzył, tzn. na pewno to podejrzewał, bo to przecież logiczne. Może się przestraszył trudnych pytań? Może myśli, że mam w stosunku do Niego jakieś wielkie oczekiwania, którym będzie zmuszony sprostać. A przecież nie mam, nic od Niego nie chcę więcej, niż szczerość. Z ręką na sercu przyznaję, że całe to spotkanie z M. i w ogóle rozmowy z Nim pomagają mi nie myśleć o gównie w którym tkwię. Jak mnie łapie dołek, zaczynam myśleć o wyjeździe i się uśmiecham :)

Kończąc temat M. mam do Was prośbę. Napiszcie co myślicie, podejrzewacie jak to się może skończyć? To moje spotkanie z M.? Ja wiem, że nie znacie mnie aż tak dobrze, nie znacie moich relacji z M. a Jego to już w ogóle nie znacie ale może uda Wam się przewidzieć coś co się wydarzy. Myślę, że to może być fajne doświadczenie, Wy napiszecie swoje domysły a ja je zweryfikuję i zobaczymy co wyjdzie :D

Teraz wrócę do początku notki, jak widać trochę pozytywnych wydarzeń u mnie i to jest dziwne, że nie umiem o tym pisać :| Kiedy dzieje się coś złego, mam jakieś doły, załamki, histerie to piszę bez problemu, wena jest i wszystko a kiedy jest tak jak teraz, że umysł jaśniejszy, pozytywne sprawy do opisania to ja nawet nie wiem jak zabrać się do napisania czegokolwiek. Nawet Wasze blogi zaniedbałam, co prawda wchodzę i czytam raczej na bieżąco ale z komentarzami już gorzej… Tak więc Mary- jeśli się nie odzywam, nie piszę, nie ma mnie to znak, że jest raczej lepiej niż gorzej. Jak by się źle działo to już dawno bym coś naskrobała, najęczała się za wszystkie czasy. Chyba lubię się użalać :P

Wymęczona ta notka, ale trochę faktów do przedstawienia się uzbierało więc napisałam. Poza tym to nie jest opowiadanie które musi być spójne, miłe dla oka, łatwe i przyjemne. To moje życiowe brednie, blog dla mojego użytku więc co ja się przejmuję :D

Pozdrawiam gorąco tych co tu zaglądają :* Buziaki dla Was, mam nadzieję, że następna notka pojawi się szybciej i będzie o wiele ‘mądrzejsza’ od tego co na górze ;)

4 komentarze:

  1. uspokoiłaś mnie ;) Masz rację, smutek jest dobrym natchnieniem. Cieszę się, że na razie wszystko zmierza w rym "lepszym" kierunku.Co do sprawy z Ex... zaskoczyła mnie cała notka. Zmiana statusu na portalu, który obchodzi go tyle co nic, związek z młodszą kobietą, na dodatek z dzieckiem. Nie mnie oceniać, ale wygląda to tak jakby chciał stabilizacji(bo do niej przywykł) a wybór takiej kobiety zdaje się to potwierdzać. Reakcja znajomych- zdziwiłaś mnie (po raz kolejny),że niektórzy z tobą szczerze pogadali.A co do tych bliższych znajomych tzn. tych często spotykanych, to rozumiem twoją irytację z powodu tej "ciszy". Znam to, nikt nic nie mówi, nie wiesz co myśleć, ale tak jak piszesz: nie chcą się wtrącać, ale ja uważam, że to należy do "obowiązków" przyjaciół, tj wtrącanie się :)
    Co do sprawy M.... No nareszcie! Czytając twój opis strasznie się ucieszyłam, a nowina o spotkaniu? No nie powiem, zdziwienie? to mało powiedziane!Dobre posunięcie :)I może się powtórzę ale baw się dobrze!I jeszcze jedno, tak z ciekawości, ile kilometrów masz do M.? Bo z opisu to tak jakby daleko^^^ A co do wyłączenia tel., zrobić tego nie możesz ale możesz odrzucać niechciane połączenia:) mam nadzieję że nie dasz popsuć sobie wyjazdu, na który tak czekasz:)
    Wiesz, co zrobisz jak go spotkasz. Kurczę, zaintrygowałaś mnie tym.
    Podziwiam cię, że jesteś gotowa opowiedzieć wszystko M., porozmawiać z nim tak szczerze. To najlepsze wyjście.A jeżeli powiesz na wstępie że niczego nie oczekujesz, uspokoisz go(jeżeli zszokuje go ta dawka prawdy). Jak się może skończyć?Myślę że oboje skorzystacie. Ty zyskasz spokój, on prawdę, która będzie musiał przetrawić. I jeżeli jest między wami tak jak pisałaś, to dopiero nowy początek. Są jeszcze emocje, które mogą dosłownie wszystko odwrócić (mam na myśli oczywiście tą pozytywną stronę)...
    Nie wiem czy jesteś osobą, która wykorzystuje chwilę, ale to też dużo zmienia, na lepsze:)
    Mówisz niecały miesiąc? :D a więc czekam z niecierpliwością...Ach i jeszcze jedno, uwielbiam twoje "wymęczone, chaotyczne" notki:D
    Dziękuję za przypomnienie"Praying for a riot", to wspaniały utwór.
    Ściskam mocno ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Część Twojego komentarza odnośnie Ex przeczytałam 'biegiem', tak szybciutko żeby nie popaść znów w jakieś myślówy z nim związane. Mam takie dziwne wrażenie, że mój mózg wypiera myśli dotyczące Ex, tak jakby, kurde nie wiem jak to opisać... pojawia się myśl i automatycznie ją z siebie wyrzucam bo wiem, że to co dotyczy Ex jest złe dla mnie, każde wspomnienie, każda wzmianka, nawet czytanie Twojego komentarza kiedy o nim wspominasz, zdaje sobie pomału sprawę, że to do niczego dobrego nie prowadzi. Po co mam się znów smucić myśląc o tym co było? Chyba ten czas dołka i rozpamiętywania dobiega końca. Na pewno jeszcze nie raz o nim będę pisała COŚ, ale widzę sama po sobie, że wolę od razu przekierować swoje myśli na inne tory niż znów się tym wszystkim gryźć, a wcześniej tak było. Ja jestem ogólnie osobą 'depresyjną' jak dzieje się źle to ja muszę to przeżyć intensywnie, nie mam czegoś takiego, że zdarza się porażka, coś smutnego, złego a ja się zbieram w sobie, jestem twarda. Nie, nie, nie. Musze przeżyć wszystko dogłębnie (głupio mi się to słowo kojarzy :P) muszę zejść na dno, rozpaczać, wpadać w depresję i cholera wie jakie jeszcze cuda. Tak mam, taka jestem i zazdroszczę tym, którzy przyjmują niepowodzenia w swoim życiu na klatę. Ok urywam ten temat, nie chcę się rozpisywać, żeby znów nie wpaść :)

    Ile kilometrów mam do M.? Coś koło 300 :) Blisko nie jest, ale pociąg dojeżdża więc jakoś dotrę, przeraża mnie tylko fakt siedmiogodzinnej podróży :P tzn nie sam fakt, że tak długo będę jechała, ale to, że pewnie przez te siedem godzin będę miała w głowie istny huragan uczuć. Może skrobnę w pociągu jakąś notkę ku pokrzepieniu siebie samej :) Zaskoczona jestem Twoją reakcją 'no nareszcie!' :) większość osób, którym mówię, że jadę SAMA tyle kilometrów, gdzieś gdzie nigdy nie byłam, tym bardziej na spotkanie z facetem, no nie powiem ich miny mówią wszystko :D ale ja wiem swoje, kiedy mam to zrobić? Za kolejne dziesięć lat? Mam czekać aż znowu stchórzę? Rozmawiałam z M. i zastanawiałam się nad terminem, najpierw ogólnie stwierdziłam, że dobrze by było spotkać się jeszcze w tym roku, później, że pod koniec listopada, następnie, że pod koniec października i tym sposobem doszłam do wniosku, że im szybciej tym lepiej, będę miała mniej czasu na rozmyślenie się. Czy jestem osobą wykorzystującą chwilę? Raczej nie. Należę do osób, które wszystko analizują, rozkładają na czynniki pierwsze, tysiąc razy zastanawiam się czy dobrze robię podejmując różne decyzje, rzadko kiedy idę na żywioł ale postanowiłam- w sprawie spotkania wyłączam wszystkie obawy. Niczego w sobie nie tłumić, nie ograniczać się, robić to na co będę miała ochotę. Trochę może to szalone, ale puki mam odwagę to tak chcę. W tej chwili znowu mogę napisać o sprzecznościach w moim charakterze bo pomimo mojej powściągliwości jestem bardzo emocjonalną osobą i często im ulegam tak więc zdarzyć się może wszystko. Mówią, że emocje nie są dobrym doradcą, nie raz się o tym przekonałam ale jakoś nie potrafię być zimną rybą. Na pewno nasze spotkanie to będzie ciekawe doświadczenie :D
    Jak możesz uwielbiać te moje wymęczone teksty? A może lepiej nawet nie odpowiadaj heheheh.
    Wczoraj 'Praying...' a dzisiaj z okazji rocznicy wydania pierwszego albumu króluje u mnie również ukochane 'Oblivion' :)
    Pozdrawiam Cię gorąco, piszesz coś nowego u siebie? Czekam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. a wiesz, że nawet nie pomyślałam o tym,że jedziesz sama, tak daleko.Nie zwróciłam uwagi ale to pewnie dlatego że sama często tak robię. Takie szaleństwo jest czasem potrzebne :)Podoba mi się twoje zdecydowanie w tej kwestii, nie zostaje mi nic do dodania, no może jeszcze: Powodzenia!Ach i nie bądź zimną rybą, ok?Jesteś zbyt dobra dziewczyną.:D I ciekawi mnie jak to się skończy:)tzn.emocjonalność+zero ograniczeń :)fajnie się zapowiada.
    O tak :) ja w ogóle uważam, że pierwsza płyta była wspaniała, najlepsza jak dotąd, dla mnie. Ach i nowy VyRT! Nawet nie wiesz jak się cieszę, zagrają I-wszą płytę!( moje marzenie to usłyszeć ją kiedyś na żywo!)Żyje więc tym eventem, a co do notki to pisze się :)przewiduję pon/wt :)
    Do usłyszenia!;*

    OdpowiedzUsuń
  4. obiecana notka pojawiła się ;)

    OdpowiedzUsuń