12.34
Odzwierciedlenie mojego wewnętrznego hurricane
Byłam, wróciłam w środę i tak się zbierałam, żeby coś
napisać. W końcu obiecałam nie?
Nikt nie zna szczegółów, nikomu nic nie opowiadałam i nie
opowiem. Większość zostanie między nami. Pierdolę a Wy nadal nie wiecie nawet
ogólnie jak było, czy było warto jechać…
Było tak, że nie zamieniłabym tego czasu na żaden inny z
mojego życia. Było wesoło, było śmiesznie, było krępująco, denerwująco, uroczo,
tragicznie i zaskakująco, było nawet poważnie czasami. Były pojebane pijackie
zwierzenia nad wodą, były wyznania bez pokrycia, obietnice, plany. Wszystko
chyba było.
Teraz są takie momenty, że pojawia mi się w głowie jakiś
przebłysk tego co się wydarzyło, najczęściej jakaś śmieszna chwila, wesoła,
która wywołuje banana na twarzy np. przypomina mi się jak wysiadłam z pociągu,
rozglądam się i nie widzę, wyciągam telefon, dzwonię, pytam gdzie jest bo nie widzę i wyłapuję Go w
tym momencie kilkanaście metrów przed sobą :) zajebiste uczucie zobaczyć w
końcu osobę, którą chciało się spotkać przez ostatnie kilkanaście lat. Wczoraj
zakładałam spodnie, które miałam na sobie na wyjeździe, wkładam ale coś mi
przeszkadza, ręka do kieszeni, wyciągam a to lizak, który mi dał… Stoję,
trzymam lizaka w ręku, patrzę i uśmiecham się jak debil. Co tu dużo mówić, to
wszystko jest nie do opisania.
Tak samo przypomina mi się chwila kiedy siedzieliśmy na
dworcu czekając na mój powrotny pociąg. Praktycznie się nie odzywaliśmy, ja nie
wiedziałam co powiedzieć, żeby się nie rozpłakać. Tego dnia i tak beczałam już
dwa razy, na szczęście tak, że nie zauważył, nie przyznałam się ani wtedy ani
teraz. Po co ma wiedzieć. Powiedziałam tylko, wtedy na tym PKP że nie chcę
jechać, siedziałam tam i nie wierzyłam, że za chwilę przyjedzie mój pociąg i
będę już w drodze powrotnej a dopiero co jechałam w tą stronę. Płakać mi się
chcę jak przypominam sobie poniedziałek, piąta rano a ja w pociągu z wielkim
smile’m na buzi piszę do niego smsy, że jadę i że strasznie się cieszę. Miało
być szczerze, to będzie. Siedzę, piszę, słucham i ryczę. Ryczę bo nie mogę
uwierzyć, że to już jest za mną, że już Go nie zobaczę. Nie mogę uwierzyć, że jeszcze
te cztery dni temu siedzieliśmy razem, wystarczyło przekręcić głowę żeby
spojrzeć na niego… Mam ochotę rozpieprzyć tego laptopa, z całej siły trzepnąć
nim o ścianę.
Mam doła odkąd wróciłam, chyba najgorsza jest ta pustka w
głowie, tzn. nawet nie wiem czy w głowie, po prostu czuję się pusta w środku.
Przez ostatni miesiąc moje myśli ciągle zajmował M. to czy się spotkamy czy
nie, czy się uda. Później, kiedy już wiedziałam, że na pewno się zobaczymy,
wciąż były jakieś wyobrażenia mimo tego, że starałam się na nic nie nastawiać
to one były silniejsze. To było takie fajne, ekscytujące. Żyłam tym, że się
zobaczymy. A teraz? Jest pusto. Nie mam już na co czekać, spełniła się ostatnia
rzecz jaką chciałam zrobić w życiu. Owszem w myślach wciąż jest M. teraz nawet chyba
bardziej niż wcześniej, bo już mogę przywołać jego żywą twarz a nie tak tylko
ze zdjęcia. W myślach wciąż jest M. i ciągle są wspomnienia ale mimo to, że
było fajnie, wesoło to wspomnienia bolą. Bolą bo wiem, że to się więcej nie
powtórzy, a tak bardzo bym chciała.
Tyle na ten temat, chyba że macie jakieś pytania. Coś Was
ciekawi odnośnie naszego spotkania? Pytajcie śmiało.
Pewnie nie tak wyobrażałyście sobie relację z tego
wydarzenia ale cóż, wygląda tak jak wygląda.
Ex już dla mnie nie istnieje, gdyby zniknął dzisiaj chyba
nawet bym nie zauważyła, może to podłe z mojej strony ale tak czuję.
W czwartek była mega awantura, w sumie o pierdoły, już nie
chce mi się nawet tego opisywać. Podniósł mi ciśnienie to usłyszał co o nim
myślę i o dziwo od tamtej pory jest grzecznie, bez dąsów, bez krzyków, ale to
już nie ważne.
Muszę zacząć robić porządki.
‘Są różne charaktery jedni są mocniejsi inni mniej. Ale brak
celu wykończy każdego.’
Nie wiem czy każdego, mnie na pewno.
HURRICANE ZŁAGODNIAŁ O
15.02
'Can I tell you...'
Przez te trzy dni... dałeś mi prawie cały rok.
Prawie.
Dałeś mi wiosnę, kiedy Cię zobaczyłam,
dałeś mi lato kiedy oboje leżeliśmy na łóżku zmęczeni w upale,
dałeś mi jesień kiedy odjeżdżałam i teraz kiedy jest już chłodno, szaro i pusto,
dokończ i daj mi zimę, zmroź mnie tak, żebym nie czuła tego smutku. Przykryj białym, czystym śniegiem, żeby obojgu nam było łatwiej zapomnieć...
Zabierz ten chaos, ten huragan z wnętrza bo... oszaleję.
HURRICANE ZŁAGODNIAŁ O
15.02
'Can I tell you...'
Przez te trzy dni... dałeś mi prawie cały rok.
Prawie.
Dałeś mi wiosnę, kiedy Cię zobaczyłam,
dałeś mi lato kiedy oboje leżeliśmy na łóżku zmęczeni w upale,
dałeś mi jesień kiedy odjeżdżałam i teraz kiedy jest już chłodno, szaro i pusto,
dokończ i daj mi zimę, zmroź mnie tak, żebym nie czuła tego smutku. Przykryj białym, czystym śniegiem, żeby obojgu nam było łatwiej zapomnieć...
Zabierz ten chaos, ten huragan z wnętrza bo... oszaleję.