niedziela, 16 września 2012

'Very strange love affair between a dream and a man.'

16 września 2012r.
12.34

Odzwierciedlenie mojego wewnętrznego hurricane



Byłam, wróciłam w środę i tak się zbierałam, żeby coś napisać. W końcu obiecałam nie?
Nikt nie zna szczegółów, nikomu nic nie opowiadałam i nie opowiem. Większość zostanie między nami. Pierdolę a Wy nadal nie wiecie nawet ogólnie jak było, czy było warto jechać…
Było tak, że nie zamieniłabym tego czasu na żaden inny z mojego życia. Było wesoło, było śmiesznie, było krępująco, denerwująco, uroczo, tragicznie i zaskakująco, było nawet poważnie czasami. Były pojebane pijackie zwierzenia nad wodą, były wyznania bez pokrycia, obietnice, plany. Wszystko chyba było.
Teraz są takie momenty, że pojawia mi się w głowie jakiś przebłysk tego co się wydarzyło, najczęściej jakaś śmieszna chwila, wesoła, która wywołuje banana na twarzy np. przypomina mi się jak wysiadłam z pociągu, rozglądam się i nie widzę, wyciągam telefon, dzwonię,  pytam gdzie jest bo nie widzę i wyłapuję Go w tym momencie kilkanaście metrów przed sobą :) zajebiste uczucie zobaczyć w końcu osobę, którą chciało się spotkać przez ostatnie kilkanaście lat. Wczoraj zakładałam spodnie, które miałam na sobie na wyjeździe, wkładam ale coś mi przeszkadza, ręka do kieszeni, wyciągam a to lizak, który mi dał… Stoję, trzymam lizaka w ręku, patrzę i uśmiecham się jak debil. Co tu dużo mówić, to wszystko jest nie do opisania.
Tak samo przypomina mi się chwila kiedy siedzieliśmy na dworcu czekając na mój powrotny pociąg. Praktycznie się nie odzywaliśmy, ja nie wiedziałam co powiedzieć, żeby się nie rozpłakać. Tego dnia i tak beczałam już dwa razy, na szczęście tak, że nie zauważył, nie przyznałam się ani wtedy ani teraz. Po co ma wiedzieć. Powiedziałam tylko, wtedy na tym PKP że nie chcę jechać, siedziałam tam i nie wierzyłam, że za chwilę przyjedzie mój pociąg i będę już w drodze powrotnej a dopiero co jechałam w tą stronę. Płakać mi się chcę jak przypominam sobie poniedziałek, piąta rano a ja w pociągu z wielkim smile’m na buzi piszę do niego smsy, że jadę i że strasznie się cieszę. Miało być szczerze, to będzie. Siedzę, piszę, słucham i ryczę. Ryczę bo nie mogę uwierzyć, że to już jest za mną, że już Go nie zobaczę. Nie mogę uwierzyć, że jeszcze te cztery dni temu siedzieliśmy razem, wystarczyło przekręcić głowę żeby spojrzeć na niego… Mam ochotę rozpieprzyć tego laptopa, z całej siły trzepnąć nim o ścianę.

Mam doła odkąd wróciłam, chyba najgorsza jest ta pustka w głowie, tzn. nawet nie wiem czy w głowie, po prostu czuję się pusta w środku. Przez ostatni miesiąc moje myśli ciągle zajmował M. to czy się spotkamy czy nie, czy się uda. Później, kiedy już wiedziałam, że na pewno się zobaczymy, wciąż były jakieś wyobrażenia mimo tego, że starałam się na nic nie nastawiać to one były silniejsze. To było takie fajne, ekscytujące. Żyłam tym, że się zobaczymy. A teraz? Jest pusto. Nie mam już na co czekać, spełniła się ostatnia rzecz jaką chciałam zrobić w życiu. Owszem w myślach wciąż jest M. teraz nawet chyba bardziej niż wcześniej, bo już mogę przywołać jego żywą twarz a nie tak tylko ze zdjęcia. W myślach wciąż jest M. i ciągle są wspomnienia ale mimo to, że było fajnie, wesoło to wspomnienia bolą. Bolą bo wiem, że to się więcej nie powtórzy, a tak bardzo bym chciała.
Tyle na ten temat, chyba że macie jakieś pytania. Coś Was ciekawi odnośnie naszego spotkania? Pytajcie śmiało.
Pewnie nie tak wyobrażałyście sobie relację z tego wydarzenia ale cóż, wygląda tak jak wygląda.

Ex już dla mnie nie istnieje, gdyby zniknął dzisiaj chyba nawet bym nie zauważyła, może to podłe z mojej strony ale tak czuję.
W czwartek była mega awantura, w sumie o pierdoły, już nie chce mi się nawet tego opisywać. Podniósł mi ciśnienie to usłyszał co o nim myślę i o dziwo od tamtej pory jest grzecznie, bez dąsów, bez krzyków, ale to już nie ważne.

Muszę zacząć robić porządki.

‘Są różne charaktery jedni są mocniejsi inni mniej. Ale brak celu wykończy każdego.’
Nie wiem czy każdego, mnie na pewno.


 HURRICANE ZŁAGODNIAŁ O
15.02
'Can I tell you...'

Przez te trzy dni... dałeś mi prawie cały rok.
Prawie.

Dałeś mi wiosnę, kiedy Cię zobaczyłam,
dałeś mi lato kiedy oboje leżeliśmy na łóżku zmęczeni w upale,
dałeś mi jesień kiedy odjeżdżałam i teraz kiedy jest już chłodno, szaro i pusto,
dokończ i daj mi zimę, zmroź mnie tak, żebym nie czuła tego smutku. Przykryj białym, czystym śniegiem, żeby obojgu nam było łatwiej zapomnieć...
Zabierz ten chaos, ten huragan z wnętrza bo... oszaleję. 


6 komentarzy:

  1. o...nie wiem dlaczego ale ten wpis poruszył mnie mocniej niż jakikolwiek. Słuchając i czytając zrobiło mi się na prawdę smutno.I źle.Pewnie dlatego, że liczyłam na szczęśliwy koniec bajki...a to przecież życie. Przypuszczam jak tobie musi być ciężko, ale wybacz nie jestem w stanie cię pocieszyć, po prostu nie potrafię.I czuję że wszystko co powiem będzie brednią...
    Z tego co da się wyczytać, widać że byłaś cholernie szczęśliwa. Zazdroszczę, ale należała ci się ta chwila w pełni:)Słowa na końcu są piękne. Ociekają prawdą i dlatego poruszają.
    Nie wiem czy zrozumiałam dobrze, ale to że się już nie spotkacie, że to się nie powtórzy...czy to tak ostatecznie? Czy rozwiązaliście całą sprawę? Bo z tego co piszesz mam wrażenie jakby coś się skończyło. Dogasło. Jakby on... zgasił to?Nie wiem, nie wiem, nie wiem...jeśli to trudne, nie opowiadaj. Zrozumiem.
    Chciałabym dziś tak bardzo mocno cię przytulić. Ale kto wie, może kiedyś :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przykro mi, że zrobiło Ci się smutno i źle, nie mam żalu za brak pocieszania, wręcz jestem wdzięczna a ta chęć przytulenia... to wiesz, na mnie działa to wzmagająco, więc pewnie jeszcze bardziej zaczęłabym ryczeć, rozpaczać i cholera wie co jeszcze, więc nie ma czego żałować na prawdę :)
    Byłam szczęśliwa, pomimo momentów kiedy leciały łzy gdy opowiadałam o tym co mam tu. Skłamałabym gdybym napisała, że nawet przez chwilę nie pomyślałam o tym co tutaj zostawiłam, pomyślałam, ale tylko wtedy kiedy zdawałam sobie sprawę, że czas ucieka i jest co raz bliżej do wyjazdu. Byłam szczęśliwa, ciągle się uśmiechałam, mogłam nic nie mówić tylko patrzeć na niego.
    Nie do końca jest tak, że to się skończyło, dogasło jak napisałaś. Nic takiego nie powiedział, nie zrobił, wręcz przeciwnie, już następnego dnia po moim powrocie zapytał kiedy teraz ja Go gdzieś zabiorę. Sęk w tym, że ja już nie mam czasu. Podjęłam pewne decyzje już jakiś czas temu i nikt ani nic nie jest w stanie sprawić, żebym te decyzje zmieniła. Więc nawet gdyby M. na prawdę chciał jeszcze raz się ze mną spotkać, ma bardzo mało czasu na podjęcie decyzji o ewentualnym przyjeździe, tak istnieje taka możliwość tyle, że opcja ta jest tym bardziej mało prawdopodobna, że nawet On nie wie o tym, że musiałby się aż tak pośpieszyć.
    Nie chcę i nie będę pisać w prost.
    Szansa na spotkanie jest, choć niewielka.
    Mary jesteś chyba tak samo wrażliwą osobą jak ja, skoro moje słowa są w stanie Cię poruszyć. Sama nie wiem czy to dobrze, czy źle dla Ciebie. Wrażliwcy mocniej czują, piękniej, więcej widzą, ale też mocniej dostają po dupie. Łatwiej ich... jedyne słowo które mi przychodzi do głowy to zniszczyć :| Nie wiem czy znam człowieka równocześnie wrażliwego i z mocnym charakterem.
    Ale pieprzę heh :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz to dopiero mnie zaniepokoiłaś, tymi decyzjami. brzmi mrocznie. Mam jedynie nadzieję, że wiesz co robisz i czy jesteś tego pewna. A co do tego dogasania... skoro mówisz że to nie koniec, taj jakby, to teoretycznie jest szansa. Zastanawia mnie tylko coś. Mówiłaś że ma dziewczynę.:/ ach, życie. A propos wrażliwości, masz rację. Chociaż staram się udawać, to wewnątrz często się rozklejam. W twoich słowach wyczułam prawdę i emocję, doszło to do mnie i się przejęłam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam od razu jak opublikowałaś, ale pozwól że skomentuję w weekend bo to trochę zajmie ;p A teraz zapraszam Cię do mnie na nowy ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pozwalam, aż mnie ciekawość zżera co tam masz zamiar mi napisać :)
    Wczoraj napisałam kolejną notkę, ale to tak pod wpływem % trochę i od wczoraj zdążyło się pozmieniać, jak to u mnie... więc nie publikuję. Mam wenę, myślę, że na dniach pewnie znów coś się pojawi. Może coś bardziej konkretnego niż te smęty ostatnie :|
    Sueno weszłam na chwilę na Twoje opowiadanie i nie wiem, może przeczytałam pierwszy wers, no może dwa i... aż strach mi to czytać dalej... ale nie będę tutaj tego pisać. Przeczytam i napiszę u Ciebie. O!
    Mary... no tak M. ma dziewczynę, przewinęła się kilka razy w rozmowie ale no cóż, nie chciałam naciskać na temat, chyba wiadomo... z resztą szczerze mówiąc, może to chamskie, egoistyczne i kij wie jakie jeszcze z mojej strony, ale uważam, że to ich sprawa. Mam dość własnego pierdolnika w głowie, żeby jeszcze przejmować się jej pierdolnikiem, co innego gdyby to On miał z tym problem... Ktoś mi powiedział, że to nie moja sprawa, ja wiem, że to głupie, że nie powinnam tak myśleć, bo co by było gdyby ktoś postąpił ze mną tak jak On z nią w tej chwili? Jak bym się czuła itd. Ilu ludzi na świecie, tyle opinii na ten temat. Jedni twierdzą, że skoro nie szanuje swojej obecnej dziewczyny to nie ma co liczyć na to, że będzie szanował tą następną. Inny mówią, że skoro leje na swoją obecną dziewczynę to coś musi być nie tak między nimi i nie powinnam się tym przejmować, to ich sprawa... Ja chciałam być tylko przez chwilę szczęśliwa i byłam! Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że byłam.
    Kończę, bo czuję, że wyjdzie kolejna notka zamiast komentarz, a raczej odpowiedź na Wasze komentarze :)
    Buziaki dla Was dziewczyny :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak, no dobra. Słowem wstępu pozwolę sobie zaznaczyć, że właściwie to nie dowiedziałyśmy się zbyt dużo. Poleciałaś ze strzępami, a mimo że rozumiem - po prostu nie chcesz mówić, nic w tym złego- to tak naprawdę nie za wiele wiem. Ogółem uważasz wyjazd za udany, czułaś się naprawdę szczęśliwa, ale jednak mam wrażenie że siedzi w Tobie też coś negatywnego. Prawdopodobnie to ta tęsknota, jakiś w pewien sposób ból. Ale może Wasze relacje nie są do końca stracone? Napisałaś że już się nie spotkacie.. sytuacja faktycznie jest taka beznadziejna? Nadal piszecie, macie ze sobą kontakt? Może na razie jedynym wyjściem jest zaczekać i zobaczyć co się stanie, jak te Wasze relacje się rozwiną. A tak to nie wiem co Ci doradzić, za mało opowiedziałaś żeby spokojnie jakoś nad tym pomyśleć.
    A co do mojego odcinka, to można powiedzieć że mnie rozgryzłaś. To moje opowiadanie czyta jedna z moich koleżanek z klasy. Ogólnie to nikomu nie mówię że sobie bazgram, ale że ona sama pisze to jej powiedziałam. Do rzeczy, na przykład biorąc sobie taki prolog, to to jest moja historia. Jedyne co zmyśliłam z mojego życia to alkohol (nie piję szczególnie) no i Liz oczywiście. Tak to wszystko jest z mojego życia wzięte. A to co w ostatnim odcinku napisałam to w pewnym sensie uświadomiła mi to moja terapeutka dawno temu, jak do niej chodziłam. Plus moja własna inwencja i zrozumienie. I to odwzorowuje moje życie. Sądzę że też mnóstwo ludzi tak odbiera swoje. Ale powiem Ci że i tak nie dość że uprościłam, to jeszcze nie postawiłam tego w zupełnie prawdziwym świetle. Powiedziałabym że moje życie jest bardziej ponure niż jak to napisałam. Ale Emilia nie jest mną. Ma dużo ze mnie, ale wciąż jest zupełnie inną osobą.
    I nie, nie planuję tragedii.;P To co planuję jest... ze wszystkich kategorii po trochu. Przekonasz się sama ;)

    OdpowiedzUsuń