środa, 13 czerwca 2012

Taką właśnie 'niespodziankę' nam zrobiłeś...

Pisane przy tym i przy tym zalecam czytać... 

Drogi D. 
Może się domyśliłeś, może nie miałeś o tym zielonego pojęcia ale kiedyś... był taki czas, że zajmowałeś w moim młodziutkim sercu bardzo ważne miejsce. W pewnym momencie nieświadomie stałeś się dla mnie kimś więcej niż kolegą, niż sąsiad z następnego bloku z oknami dokładnie na przeciwko moich. Byłeś moją pierwszą nastoletnią miłością :) Ile miałam wtedy lat? Trzynaście? Czternaście? A Ty byłeś sześc lat starszym chłopakiem, bardzo przystojnym z resztą chłopakiem. Oczywiście, że się z Ciebie wyleczyłam ale każdy wie, że takie pierwsze nawet platoniczne miłostki zostawiają w nas ślad już na zawsze. Nawet dużo, dużo później miałam do Ciebie słabość. Pamiętasz? Kiedy napisałam do Ciebie na gg podając fałszywe imię, byłam już dość długo z Ex. Nie wiem co mnie do tego popchnęło, żeby do Ciebie napisać. Coś mnie do tego zmusiło. Pamiętasz te nasze rozmowy do później nocy? Jak się denerwowałeś kiedy Ci pisałam, że tego dnia widziałam Cię tu lub tam, a Ty nie wiedziałeś kim jestem? Ja pamiętam. Pamiętam nasze rozmowy o życiu, o tym co Cię bolało, o tym jakie życie chciałbyś mieć a jakie miałeś, o tym że byłeś alkoholikiem w wieku dwudziestu sześciu lat i nie możesz z tego wyjść, o tym że Twoje ćpanie skończyło się w szpitalu gdzie wycięli Ci jedną nerkę. I wiesz co pamiętam jeszcze? Pamiętam jak przywieźli Cię karetką ze szpitala po operacji do domu Twojego ojca, jak wnosili Cię takiego wychudzonego na noszach do środka. Pamiętam to bo byłam tam wtedy. Jakiś przypadek, że akurat odwiedzałam rodzinę w tej miejscowości. Nie wiem. Pamiętam jak kiedyś oboje spędzaliśmy tam wakacje i mijaliśmy się na ulicy, Ty szedłeś z kolegami w czarnych spodniach, czarnym swetrze z białym paskiem i czarnej skórze. Ja szłam do koleżanki. Pamiętam to bo tak zajebiście wtedy wyglądałeś, tak bardzo mi się podobałeś. Pamiętam rozmowy z Tobą przez telefon, mało ich było ale były, pamiętam jak się na mnie wydarłeś żebym Cię nie wkurwiała... Pewnie Ci teraz głupio co? :) 
W niedzielę trzynastego czerwca, raptem trzy dni temu przyszłam do pracy na druga zmianę a szefowa powiedziała mi, że jakiś młody chłopak dwadzieścia sześć lat, z naszego osiedla z resztą powiesił się rano w swoim rodzinnym domu. Jak miał na imię? Maciek, kojarzę Maćka z twarzy ale nie znałam go osobiście, nie wiadomo co było przyczyną, nigdy nie sprawiał problemów, być może rodzina wie co się stało. Dlaczego o tym wspominam? Bo tego samego dnia po godzinie siedemnastej ktoś przyszedł do mnie do pracy i spytał 'Słyszałaś, że D. się powiesił?' w pierwszej chwili nie wzięłam tego w ogóle pod uwagę twierdząc, że pewnie chodzi mu o Maćka i coś poprzekręcałOlałam. Później przyszedł bardziej wiarygodny Pan z podobną wiadomością. Powiedział, że pod Twoją klatką była policja i karawan, że wynosili Cię w czarnym worku.

Tamtego dnia rzeczywiście odebrałeś sobie życie D. 

Odszedłeś z tego świata i już nie wrócisz... Już Cie nie zobaczę w oknie kiedy się odwrócę do tyłu wieszając pranie na balkonie. Nie minę Cię w drodze do pracy czy sklepu. I nie oddasz mi tych dwudziestu złotych, które pożyczyłeś prawie rok temu.
Tamtego dnia jak i w poniedziałek i wtorek wydaje mi się, że jeszcze to do mnie nie docierało. Dopiero dziś, kiedy dwie godziny temu o czternastej w kościele zobaczyłam trumnę z Twoim ciałem w środku coś się we mnie poruszyło. Popłynęło kilka tak bardzo wstrzymywanych łez. Odprowadziłam Cię na cmentarz wraz z Twoją rodziną, kolegami i koleżankami. Będę Cię tam odwiedzać, obiecuję...
Taki był Twój wybór, jeśli zrobiłeś to pod wpływem... to szkoda, bo być może wcale tego tak na prawdę nie chciałeś. Może omamił Cię tylko nałóg? Jeśli zrobiłeś to będąc trzeźwym... rozumiem to i wcale Ci się nie dziwię. Alkoholizm i narkomanizm to przede wszystkim choroba. Ty chorowałeś i nie potrafiłeś sobie z tym sam poradzić. Byłeś słabym człowiekiem, każdy kto popełnia samobójstwo jest słaby, nie ma siły już walczyć, nie ma siły prosić o pomoc, ucieka. Słyszałam, że to nie pierwszy raz kiedy próbowałeś odebrać sobie życie. To tylko potwierdza moją teorię, że każdy kto raz chciał to zrobić, zrobi to po raz drugi. Nawet raz nie zadałam sobie pytania dlaczego to zrobiłeś. Czemu? Bo ja kiedyś też targnęłam się na swoje życie, ale ktoś mi przeszkodził. Po tym zdarzeniu obiecywałam sobie sama, że już nigdy tego nie zrobię... ale to siedzi we mnie. Mam to w środku, czuję to i myślę, że ja też tak skończę. Też chciałam się zabić, pod koniec maja ale kilka rzeczy się zmieniło i odsunęłam to wydawać się mogło, że już na długo. A jednak nie. Ta myśl ciągle tłucze się z tyłu mojej głowy, wiem że to może się stać za miesiąc, za tydzień, za rok, za pięć lat a może jutro? Chciałam odejść z tego świata a  po trzech tygodniach okazało się, że to jednak Ty odszedłeś...
Boli w środku kiedy to piszę wiesz? Pewnie, że wiesz... Bolało kiedy szłam w kondukcie żałobnym...
Wierzę w to, że teraz gdzieś tam jesteś i widzisz wszystko. Teraz już na pewno wiesz, że miałeś u mnie swój niepowtarzalny czas, że byłeś dla mnie kimś ważnym. Teraz już wiesz jak wielu ludzi o Tobie myślało i co myślało, który przyjaciel był fałszywy, który ciągną Cię na dno a który oddałby wszystko żeby Ci pomóc. Wiem, że teraz na mnie patrzysz i słyszysz wszystkie moje myśli, widzisz wspomnienia w mojej głowie i pewnie się uśmiechasz Skurczybyku co? :) Albo jesteś w ciężkim szoku bo jednak nigdy nie zdawałeś sobie sprawy z tego jak było. Teraz już wiesz, wiesz wszystko.
Kiedyś się tam spotkamy, po drugiej stronie, może Ty już nawet wiesz kiedy to będzie, może już wiesz co mi jest przeznaczone. Ja się dopiero tego dowiem a puki co, grzej dla mnie miejscówkę gdziekolwiek jesteś i mógłbyś mi się przyśnić od czasu do czasu, tak jak to robiłeś kiedy jeszcze byłeś na tym świecie z nami.     
Nie będę się z Tobą żegnać z swojej głowie bo stamtąd nigdy nie odejdziesz, zawsze będziesz wracał. 

Mam nadzieję, że teraz jest Ci lepiej... No cóż, do zobaczenia drogi D.

2 komentarze:

  1. Jezu. Zacznę chyba od tego, że wyobrażam sobie jak musi Ci być ciężko powiadamiać o czymś takim. Jakbyś sprzedawała coś tak prywatnego. A może i tak nie jest, nie wiem.
    Najpierw czytałam sobie o pierwszej miłości, było słodko i miło, ale po chwili włączyła mi się lampka, że to skończy się nie tak jakbym tego chciała. Gdy tylko napisałaś co się z tym chłopakiem stało, zamarłam, przyznam bez bicia. Zszokowało mnie to. Tak się (strasznie) składa, że w tym tygodniu zginęły dwie znane mi osoby, a kilka tygodni temu jedna przemiła młoda kobieta - moja sąsiadka, zawsze uśmiechnięta, zadbana, bardzo ładna, jak sądziłam żyjąca w szczęśliwym małżeństwie, rozpoczynająca własny biznes - restaurację, popełniła samobójstwo. Także ostatnio wisi na mnie dowiadywanie się o różnych tego typu wiadomościach. Jest mi bardzo przykro z powodu Twojego kolegi. Pomimo tak strasznej treści, ubrałaś to pięknie w słowa. Listy pożegnalne pozwalają się żegnać, a przynajmniej zaakceptować tą sytuację. Rozumiem, że nie chcesz definitywnie się żegnać, ale po kilku latach gdy ja to zrobiłam po stracie najważniejszej dla mnie osoby, naprawdę pomogło. Więc trzymaj się tam i wierz, że tam gdzie jest teraz, jest mu o wiele lepiej, a przynajmniej pozbył się wszystkich nałogów i uzależnień.

    OdpowiedzUsuń
  2. powiem tylko tyle że pod koniec nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam płakać. do tego ta muzyka. rozkleiłam się też chyba dlatego że 18 czerwca byłam na pogrzebie mojego kumpla z klasy, zginął na motorze ale to nie była jego wina, kobieta w samochodzie nie ustąpiła pierwszeństwa... listy pożegnalne pomagają. ludzie, których kochamy zawsze będą w naszych myślach tacy juz jesteśmy. ludzcy. słabi.

    OdpowiedzUsuń